Sol Oriens

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

POGODA
DZIECIĘ KSIĘŻYCA
Dwunogi znikły z gęstych lasów, co tylko potwierdza przyjście coraz cieplejszych dni. Choć pogoda wciąż lubi się zmieniać z nienacka, to jednak znikły wszelkie ślady po zimie, pozostawiając za sobą błoto i wezbrane potoki. Śnieżne czapy w górach kurczą się powoli, odsłaniając wyżej położone przełęcze i kotliny. Płowa zwierzyna powoli wychodzi z puszczy, by skorzystać ze świeżych traw.
Ciemności, Ciemności, Ciemności...
Mrok skrywający się wśród blasku albo dogorywa, albo jest silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kształty snujące się pod jego osłoną od zawsze igrają ze zmysłami śmiertelników niczym niczym zastęp mimów na twoich usługach. Czekają na jedno twoje skinienie...

#1 2016-10-23 20:23:51

Mistrz Gry
.
Dołączył: 2016-10-13
Liczba postów: 62
Windows 8.1Firefox 49.0

Kaplica

Idąc spory kawałek na zachód od Martwego Drzewa, dochodzi się do niewielkiego stawu. Jego brzegi wyraźnie były kiedyś wyrównane i wyłożone kamieniami, z których niewiele dotrwało do dzisiejszych czasów. Z wody prowadzą krzywe schodki ku małej budowli. Kaplica ma kształt sześciokąta i w całości zbudowana została z kamienia. W każdej ze ścian znajduje się wąskie wejście do środka, a z centrum wyrasta mała wieżyca z okrągłym otworem w dachu. Tuż pod nią, na posadzce widnieje wgłębienie z paleniskiem. Została stworzona jeszcze przed powstaniem stada Mahoman, toteż przez wiele wieków nikt nie wiedział, kto ją zbudował, ani tym bardziej - w jakim celu. Temat ten poniekąd rozjaśniły wydarzenia z wojny watah i upadku Świetlistych oraz Szkarłatnych, jednak miejsce to dalej pozostaje nieużywane. Wszystko jest dziś omszałe i porosłe grzybami. Ściany od wewnątrz pokrywają ledwo widoczne, dziwne symbole. Od kaplicy promieniuje tajemnicza energia - każdy, kto tu przychodzi, odnosi natychmiast wrażenie, że nie jest tutaj sam.

Offline

#2 2017-02-25 19:55:53

Thorunn
Zwykły Wilk
Dołączył: 2017-02-24
Liczba postów: 2
PŁEĆ: samica
WIEK: 7 lat
CIĄŻA: nie
ŹRÓDŁO AVATARA: flickr - Mark Dumont
Windows 8.1Chrome 56.0.2924.87

Odp: Kaplica

Mówią, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła – w związku z tym podobno bezpieczniej jest hamować swoją chęć poznawania, na rzecz spokojnego życia w błogiej niewiedzy. Thorunn wprawdzie nie była nierozsądna, znała owe powiedzenie doskonale, a życie zdążyło nauczyć ją, iż ostrożności nigdy za wiele, niemniej czasami pokusa była zbyt wielka, by się jej oprzeć. Znalazłszy się u dołu schodków prowadzących do wnętrza kaplicy, wyraźnie wyczuwała wiszące w powietrzu dziwne napięcie, odrobinę dezorientujące i niepokojące, jako że zwyczajnie nie dało się określić źródła takiej atmosfery. Budyneczek wszak wydawał się zupełnie nieszkodliwy, a i nie dało się wyczuć żadnej woni zdradzającej czyjąś ewentualnie niebezpieczną obecność. Mimo jednak tak korzystnych, spokojnych okoliczności, coś w powietrzu wisiało: nie zapach, a uczucie, wkradające się coraz bardziej wgłąb jej osoby, kiedy to poczęła niespiesznie wspinać się po schodach. Uczucie bynajmniej miłe; sprawiało, że pomimo braku śladów jakiegokolwiek możliwego zagrożenia, sierść jeżyła się na karku. Zatrzymawszy się na szczycie schodków, tuż przed wejściem do kaplicy, Thorunn oblizała nerwowo nos, zastanawiając się, czy nie rozsądniej byłoby zrezygnować z oględzin budowli i zwyczajnie się wycofać. Jednak po paru sekundach uważnego nasłuchiwania i nieśmiałego wytężania wzroku w celu zajrzenia do wnętrza kapliczki, uznała, iż raz kozie się śmierć, swoje przeżyła, a jak przypadkiem zginie jej się w tym miejscu z powodu jakichś nadprzyrodzonych mocy, wielkiej straty świat nie poniesie i nikt płakać nie będzie. Zebrawszy więc w sobie te pokłady jakiejś kiepskiej jakości odwagi i fałszywej obojętności wobec wizji własnej śmierci, wsunęła najpierw nieśpiesznie swój czerep przez otwór będący jednym z sześciu wejść, a zaraz potem zachęcona ciszą i brakiem jakichkolwiek niepokojących oznak, wpakowała się już bezceremonialnie do środka. Jej pewność siebie, co prawda, stłamszona została prędko przez przygniatające uczucie bycia obserwowaną - tym bardziej niepokojące, bo nie odnajdowała żadnej pary oczu, która mogłaby zawiesić na niej swe spojrzenie. Poruszając się niespiesznie, stawiając łapy z przesadną wręcz ostrożnością, jakby bała się przerwać ciszę choćby najmniejszym szmerem, poczęła okrążać znajdujące się w środku palenisko, rozglądając się z uwagą, przyglądając się zwłaszcza wymalowanym na ścianach dziwacznym symbolom.

Ostatnio edytowany przez Thorunn (2017-02-25 19:56:03)


W5ej9Pf.jpg
TamyVLp.jpgVI4215V.jpggyjAjdf.jpg
IQxuqmG.jpg
simple_divider_by_thesilvermist-d426gt7.png

STAN POSTACI: Pomijając trochę potarganą sierść, prezentuje się nienagannie, jest w pełni sił i czuje się dobrze.

Offline

#3 2017-02-28 00:16:53

Ulv
Zwykły Wilk
Dołączył: 2017-02-25
Liczba postów: 5
PŁEĆ: samiec
WIEK: 12
ŹRÓDŁO AVATARA: http://www.pbase.com/jillie185
MULTI: Valerian
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Kaplica

Z dali między drzewami rozlegało się ociężałe szuranie przesuwanych po topniejącym śniegu łap, zbyt słabych by podnosić je wyżej idąc normalnie, a do tego towarzyszyło temu odgłosowi dźwięczny akompaniament świszczącego, z trudem łapanego oddechu, choć "kroki" nie wskazywały na żaden pościg. Pojawienie się basiora w tych stronach nie było też poprzedzone, żadnym uciekającym zwierzakiem. Wilk szedł powoli z pochylonym łbem ze zwisającym po boku jęzorem z lekko otwartego pyska, z którego wydobywało się owe rzężenie.
- ... ja jeszcze dycham - odezwał się zmachany staruszek kontynuując rozmowę. Zamknął na moment zasnute mgłą ślepia pomacał chorą łapą podłoże dokoła siebie, po czym zaczął ogonem i łapami zgarniać na boki śnieg by odkryć gołą ziemię.
- Znowu to robisz. Darowałbyś sobie, nawet nie wiem jaki jest w tym sens. - Zadźwięczała mu w uszach odpowiedź, jakby odbijająca się echem, a zarazem przygłucha jak spod tafli wody. Podczas gdy głos basiora był spokojny, acz umęczony, tak ten drugi brzmiał po prostu potwornie.
- Kiedy będziesz w moim wieku zrozumiesz. Skoro mam iść dalej nie chcę by mnie stawy łupały przez to, że przemarzły - odparł, sam sobie bo tak to wyglądało z perspektywy osoby trzeciej, jako monolog starca. Samiec położył się na odkrytej ziemi oddychając z trudem. Wyglądał jak chodzący nieboszczyk, albo przynajmniej taki, którego od grobu dzieliło kilka metrów. Otworzył swoje ślepe oczy i położył pysk na łapach. Nad jego postacią unosił się czarny dym, w którym majaczył ponury kształt trzymający w kościstej dłoni długi kij z ostrzem przypominającym sierp. Zmora była doskonale widoczna, a zmarznięte rośliny dokoła nich zaczęły momentalnie usychać i więdnąć. Starzec wciągnął głęboko powietrze do płuc zaciągając się odorem zgnilizny, po którym świszczący oddech nieco zmalał, jakby staruszek w końcu nabrał świeżego powietrza i mógł swobodnie odetchnąć.
- Tyle już się ze mną tułasz... Może pokazałbyś mi w końcu, jak tam u ciebie jest? -
Po lesie rozległ się pełen satysfakcji, szyderczy śmiech, lecz odpowiedzi nie zdało się usłyszeć innym.
- Cwany jesteś, ale mnie nie oszukasz mordo ty moja. Umrzesz kiedy ci na to pozwolę. Na ten czas odpracowuj swoją karę. - W powietrzu unosił się duszący zapach śmierci i odór rozkładu.
Po krótkim odpoczynku staruszek wstał z trudem z miejsca na drżących łapach. Kilka razy skończyło się to powrotnym leżeniem między rozgrzebanym śniegiem, ale kiedy ostatecznie udało mu się podnieść, z jego gardła wydobyło się pełne wysiłku sapnięcie. Wydawać się mogło, że zwykłe wstawanie z miejsca, było dla niego bardziej męczące niż bezustanne kluczenie po lesie.
- Mamy towarzystwo - znów rozległ się śmiech po okolicy, a basior garbiąc się podkulił ze strachem ogon i w panice zaczął się rozglądać. Jego spaczone spojrzenie dostrzegło odrażającą kreaturę wchodzącą do jakichś ruin, w których stronę coś mu nakazało iść.
Przełknął z obawą ślinę i zaczął tam zmierzać, oczywiście w okolicy nie było żadnego potwora, tylko jego przeklęty za grzechy wzrok straszliwie zniekształcał rzeczywistość, ukazując mu wszystko co żywe w postaci monstrów z najgorszych koszmarów. Nie zważając na nic szedł przed siebie zanurzając łapy w wodzie.
- Nie idź tam durniu!- Warknęła śmierć uczepiona starca, ale było za późno, ponieważ łapy zaczęły mu dymić jakby przypalane, a wiatr powiał w świat niewyobrażalny swąd przypalanego, zgniłego mięsa. Dziadek pisnął z bólem, jak najszybciej wyskakując z wody, by w chwilę po tym zacząć się wić i tarzać nad brzegiem stawu w ogromnym cierpieniu zadawanym wewnętrznie przez swojego pana. Nie trwało to długo bo klatka piersiowa słabego samca w końcu się zapadła, a on sam się przestał ruszać.
Nad wilkiem znów pojawiła się zakapturzona postać otoczona czarnym dymem z kościstą ręką, którą uniosła nieznacznie, a z końcówek palców, na samca spadła srebrzysta sieć cieniutkich niteczek, oplatając go całego i podnosząc jak kukiełkę na równe nogi przywracając go do "żywych", a okrutny śmiech kostuchy jedynie budował nastrój wokół tej dwójki. Zjawa zaraz zniknęła, a staruszek tylko westchnął z udręką znów wydając z siebie świszczący dźwięk przy każdym wydechu i patrzył z przerażeniem w stronę poczwary (wilczycy) wchodzącej do kapliczki.


STAN POSTACI: Stary, zabiedzony wilk ledwo dźwigający swoje ciało na słabych łapach, których stawy odmawiają niekiedy posłuszeństwa. Nim nadejdzie doskonale słychać jego ciężki oddech, jakby z trudem łapał powietrze. Jego lewa łapa wygląda jak jedna wielka, gnijąca rana pozbawiona skóry, której fragmenty potrafią odpadać uśmiercając roślinność w miejscu, w którym martwa tkanka spocznie. Jest całkowicie ślepy, widzi jedynie świat z perspektywy mrocznej rzeczywistości pełnej okropnych monstrów. Jest w kiepskim stanie fizycznym jak i psychicznym. Skazany na łaskę kierującej nim Śmierci.


O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale.

Offline

#4 2017-02-28 19:43:21

Thorunn
Zwykły Wilk
Dołączył: 2017-02-24
Liczba postów: 2
PŁEĆ: samica
WIEK: 7 lat
CIĄŻA: nie
ŹRÓDŁO AVATARA: flickr - Mark Dumont
Windows 8.1Chrome 56.0.2924.87

Odp: Kaplica

Co prawda Thorunn, decydując się na wejście do kapliczki, niejako stwierdziła, iż życie jej niewiele jest już warte i że jeśli będzie trzeba zginąć za karę za nadmierną ciekawskość, to trudno, umrze. Kiedy jednak do ciężaru atmosfery i uczucia, jakoby czyjeś spojrzenie przeszywało jej postać na wskroś, dołączył bodziec o wiele bardziej wyraźny i rzeczywisty, jej nastawienie zmieniło się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Donośny śmiech zmory poniósł się po lesie i, rzecz jasna, dotarł także do samej kapliczki, przecinając powietrze niczym tasak miękką tkankę ciała. Dźwięk ten wbił się w radary wilczycy, sprawiając, że ta w natychmiastowym odruchu odskoczyła w bok, pod ścianę, przytulając się doń tyłkiem, coby zabezpieczyć sobie przezornie tyły, pochylając przy tym łeb nisko i uginając łapska tak, że nieomal nie dotknęła brzuchem posadzki. Rozbieganym spojrzeniem potoczyła wokół, choć w obecnej chwili nie była już pewna, czy może ufać własnym zmysłom. Nastrój panujący w kaplicy wiercił dziurę w jej duchowym spokoju od dłuższego czasu, teraz zaś nadszedł cios krytyczny, który sprawił, że zwątpiła w to, co widzi i w to, co słyszy. A nie widziała nic, a kiedy obrzydliwy śmiech umilkł - przestała też cokolwiek słyszeć. Cisza poczęła dzwonić w jej ustawionych na sztorc radarach, podsycając jedynie narastające napięcie i niepokój, jaki zamienił jej żołądek w zimną bryłę. Upewniwszy się, że jej ślepia - choć kto wie czy nie zaślepione jakimiś czarami, kto wie czy nie padły ofiarą jakiejś sztuczki i nie były już godnymi zaufania narządami zmysłu - nie odnajdują nigdzie w jej pobliżu ewentualnego niebezpieczeństwa, Thorunn doszła do jednoznacznych wniosków: należało się stąd wycofać jak najszybciej i uciec jak najdalej. Cokolwiek tutaj się działo, nie miała najmniejszej ochoty mieć z tym żadnej styczności.
Wystrzeliła niczym sprężyna w stronę wyjścia, nie wiedząc wszak nawet przed czym tak ucieka, nie było to jednak ważne; najważniejszym było, by uciec, ot. I właśnie kiedy już znajdowała się na schodach, dostrzegła zbliżającą się postać – nie zdawała się ona w najmniejszym wypadku niebezpieczna; ot, widocznie przygarbiona postać jakiegoś staruszka. I byłaby zapewne zeskoczyła ze schodów jednym susem, wyminęła staruszka bez słowa i pobiegła w siną dal, jednak kolejna salwa przebrzydłego, mrocznego śmiechu kazała jej zatrzymać się wpół kroku. Zdezorientowana drgnęła nerwowo, ale jej łapy zdawały się przyrosnąć do stopni schodów. W końcu, chcąc rozchwiany umysł przeczepić do jakiegoś rzeczywistego elementu otoczenia, który pomógłby być może zapanować nad sobą, utkwiła spojrzenie w staruszku: który, o dziwo, zdawał się zupełnie nie słyszeć tego przerażającego rechoty. Szedł sobie, ot, choć może teraz nieco żwawiej, w kierunku kaplicy, to jest - jej kierunku. Dopiero, kiedy znalazł się bliżej, a w jej nozdrza uderzył odrażający smród zgnilizny, dostrzegła, że w istocie on również spokojny nie był: jego ruchy były nerwowe, mową ciała nie wyrażał raczej pewności siebie.
Bez słowa obserwowała, jak ten podchodzi do brzegu wody, jak unosi łapę i zanurza ją zaraz w wodzie - i kiedy powietrze wypełniło się nieprzynoszącym na myśl niczego dobrego syczeniem, dymem i odorem, Thorunn w końcu szarpnęła mocno swoim ciałem, aby prysnąć z powrotem na górę i skryć się w kapliczce. Przycisnęła się grzbietem do ściany zaraz za wejściem, niemal stając na swych tylnych łapach. Serce szamotało się w jej piersi; tego było zwyczajnie za wiele.
Bogowie, miejcie mnie w swojej opiece – szepnęła, zaciskając na moment ślepia, aby podjąć próbę uspokojenia myśli odcięciem od obrazu tego miejsca. Po co ona w ogóle tutaj przychodziła? Po co tu wchodziła? Mogła odejść, zwyczajnie odejść i nie musieć doświadczać tego dziwnego, przerażającego przedstawienia ciemnych mocy.
Thorunn odetchnęła w końcu głębiej, przeniosła ciężar również na przednie łapy, a następnie, opadając niezgrabnie na ziemię, przesunęła pysk bliżej wyjścia, by móc wyjrzeć na zewnątrz - to, co zobaczyła, natychmiast jednak wpuściło kolejną dawkę adrenaliny w jej żyły. Oczywiście, że magia nie była dlań niczym nowym; mimo wszystko jednak istnieją dziwy, do których idzie się przyzwyczaić i takich, których nigdy nie chce się widzieć w soim życiu i z którymi nigdy nie chce się mieć do czynienia.
Nahoro, ty wiesz najlepiej, że nie jestem byle tchórzem i co mi ześlesz, z tym się  zmierzę, to jednak...? – zaczęła szeptać gorączkowo pod nosem, wznosząc oczy ku sklepieniu, jakby szukając faktycznie kontaktu z bogiem. – Albo mnie przeceniacie, albo pragniecie mej śmierci – dokończyła w końcu, głosem niemal wzburzonym, niemal obrażonym. Zatopiła spojrzenie w tym skrawku nieba, jaki mogła dojrzeć przez otwór w dachu kaplicy, przez dłuższą chwilę nie poruszała się, jakby próbowała wyczytać z układu chmur wolę boską. Nareszcie parknęła pod nosem z cicha, gwałtownie podniosła się na równe łapska i, zanim zdążyłaby się rozmyślić, wystąpiła na schody zdecydowanym krokiem, wyprostowana i pewna siebie. Choć rozejrzała się dokładnie, nie ujrzała już wcześniej widzianej zjawy, wbiła więc spojrzenie w leżącego staruszka. No, z nim to mogła spokojnie w każdej chwili iść na gołe klaty, cholera jasna.
Gdzie to pieruństwo jest? – palnęła, choć po prawdzie nie była pewna, czy chce to wiedzieć. Przez chwilę nawet wahała się, czy nie cofnąć pytania, ale sekundy mijały, aż w końcu było za późno, by się z tego wycofać, bo wyszłoby to zwyczajnie niegodnie i żenująco. Jezusie, czy on naprawdę w takiej sytuacji myślała o jakichś konwenansach? Zabije ją to kiedyś.

Ostatnio edytowany przez Thorunn (2017-02-28 19:43:54)


W5ej9Pf.jpg
TamyVLp.jpgVI4215V.jpggyjAjdf.jpg
IQxuqmG.jpg
simple_divider_by_thesilvermist-d426gt7.png

STAN POSTACI: Pomijając trochę potarganą sierść, prezentuje się nienagannie, jest w pełni sił i czuje się dobrze.

Offline

#5 2017-02-28 23:30:09

Ulv
Zwykły Wilk
Dołączył: 2017-02-25
Liczba postów: 5
PŁEĆ: samiec
WIEK: 12
ŹRÓDŁO AVATARA: http://www.pbase.com/jillie185
MULTI: Valerian
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Kaplica

Starzec otrzepał się ze śniegu kiedy jego "władca" ponownie tchnął w niego życie i oddychając ciężko usiadł na brzegu "patrząc" w stronę kaplicy. Strasznie bolały go poparzone łapy i fatalnie się czuł przez męki jakich doświadcza już od kilku ładnych lat. Wciąż nie rozumiał za co tak cierpi i dlaczego musi służyć Śmierci. Rzężąc niemiłosiernie patrzył tępo przed siebie zamglonymi oczami, które zniekształcały mu całą rzeczywistość. "Widząc" jak wadera hardo zmierza w stronę schodów by się do niego dostać, zadrżał otwierając szerzej swoje ślepe oczy. Nie trzeba było być sokołem by dostrzec, że staruszek się ewidentnie bał wadery.
- Nie podchodź do mnie potworze, ja... Jeśli się zbliżysz jeszcze choćby o krok... Zabiję cię. - Krzyknął w jej stronę lekko się kuląc z niepokojem. Póki ona była po tamtej stronie wody, lub nawet jakby w niej stała staruszek nie mógłby nic zrobić bojąc się równie mocno co jej, także wody.
- Jesteś aż nazbyt miła kochanie. - Wysyczała postać formująca się z dymu jak na jej wezwanie. Jedyne co było widać na tle nieprzeniknionej czerni oraz mroku otaczającym tą istotę to idealnie pozbawione fragmentów ciała, pożółkłe kości obu dłoni, a na poziomie głowy, niewyraźny cień nagiej czaszki z wydłużonymi kłami i jarzącymi się w oczodołach jasnymi, niemal białymi ognikami z delikatnym odcieniem czerwieni. - Podejdź do nas, niegrzecznie jest rozmawiać na odległość - dodał. Wszystko co mówił od momentu jak go "wezwała" było dla niej doskonale słyszalne. Kostucha mimo wypowiadanych słów nawet nie poruszała żuchwą, wydawało się to niemą rozmową, a jednak rozbrzmiewającą echem jakby dochodzącą do wadery z każdej strony, choć zmora stała za staruszkiem oparta ze znudzeniem o drzewo.
- Zabij ją jak się tylko zbliży, chyba nie chcesz by ten potwór cię dopadł - mruknęła, a słyszeć to mógł tylko ślepy staruszek, który zadrżał ze strachem. Może i pragnął śmierci, ale nie od kłów jakiegoś potwora, będącego wilczycą, choć z jego perspektywy miała oderwaną żuchwę od zniekształconego pyska ociekającego czymś na wzór błota.
Samiec był przerażony, acz gotowy do walki o swoje (nie)życie, a czarna postać otaczana mrokiem i odorem rozkładu tylko się na oba wilki patrzyła. Od końców paliczków jednej z jej kościstych dłoni wciąż delikatnie połyskiwały cieniutkie jak pajęcza sieć nici które były połączone ze starcem będącym jedynie marionetką tej zmory.


STAN POSTACI: Stary, zabiedzony wilk ledwo dźwigający swoje ciało na słabych łapach, których stawy odmawiają niekiedy posłuszeństwa. Nim nadejdzie doskonale słychać jego ciężki oddech, jakby z trudem łapał powietrze. Jego lewa łapa wygląda jak jedna wielka, gnijąca rana pozbawiona skóry, której fragmenty potrafią odpadać uśmiercając roślinność w miejscu, w którym martwa tkanka spocznie. Jest całkowicie ślepy, widzi jedynie świat z perspektywy mrocznej rzeczywistości pełnej okropnych monstrów. Jest w kiepskim stanie fizycznym jak i psychicznym. Skazany na łaskę kierującej nim Śmierci.


O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale.

Offline

#6 2017-03-13 18:31:33

Mistrz Gry
.
Dołączył: 2016-10-13
Liczba postów: 62
Windows 8.1Firefox 51.0

Odp: Kaplica

Zachrzęściły cicho nagie kręgi w kościstym karku, co nieopatrznie dotrzeć mogło również do uszu wadery. Śmierć wiernie czuwająca przy Ulvie obróciła głowę, by obrzucić las spojrzeniem swych pustych oczodołów. Wciąż nonszalancko opierała się o drzewo, a jednak na krótki moment jej uwaga powędrowała daleko od dwójki wilków. Przesunęła wzrokiem po kaplicy i spojrzała w drugi bok, również dokładnie i przeciągle.
Pod łapami Thorunn poruszyło się podłoże. Był to ruch spokojny, ale wyraźnie wyczuwalny, zupełnie jakby jakieś podłużne stworzenie przepełzło tuż pod powierzchnią piasku. Ale Thorunn stała na kamiennych schodach... Zjawisko znikło szybko i równie niepodziewanie, co się pojawiło. W środku okrągłego jeziorka chlupnęła spora kropla; wyskoczyła w górę i spadła z powrotem, tworząc równiutkie kręgi na gładkiej powierzchni, wciąż nowe i nowe, i tak bez końca, a woda ciemniała wraz z każdą przepływającą po niej falą.

Offline

#7 2017-03-14 20:11:40

Ulv
Zwykły Wilk
Dołączył: 2017-02-25
Liczba postów: 5
PŁEĆ: samiec
WIEK: 12
ŹRÓDŁO AVATARA: http://www.pbase.com/jillie185
MULTI: Valerian
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Kaplica

Dziwaczne odgłosy od razu zwróciły uwagę upiora, który całkowicie się na tym skupił. Wilk stał i warczał z niepokojem w stronę samicy, ale po chwili zakręcił się zaczynając iść w stronę lasu. Jego ciało samo się nakierowało i poczęło ruszyć w dalszą drogę, staruszek nie miał kontroli nad nim, a dało się to wywnioskować z jego zaskoczonej miny. Nie wiedział o co chodzi, co napawało go jeszcze większym niepokojem.
- Ej... co się...?! - Niemal pisnął zszokowany i ze wszystkich sił starał się samodzielnie poruszać własnymi łapami, na nic się to jednak zdało.
- Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz, po prostu stąd uciekaj. - Warknęła mu w umyśle zjawa, a mimo że miała kontrolę nad ciałem Ulva, ten nie mógł z własnej woli wypełnić jej rozkazu. Śmierć po raz ostatni obrzuciła spojrzeniem waderę, kaplicę i to co działo się z jeziorkiem. Nie był pewien co powinien o tym myśleć, ale już sama wizja wejścia do wody napawała go lękiem, więc nie zamierzał sprawdzać czym był wodny stwór i dlatego znikając przyśpieszył przebieranie łapami przez staruszka, który umknął w las nie wiedząc co się dzieje.

/z.t.


STAN POSTACI: Stary, zabiedzony wilk ledwo dźwigający swoje ciało na słabych łapach, których stawy odmawiają niekiedy posłuszeństwa. Nim nadejdzie doskonale słychać jego ciężki oddech, jakby z trudem łapał powietrze. Jego lewa łapa wygląda jak jedna wielka, gnijąca rana pozbawiona skóry, której fragmenty potrafią odpadać uśmiercając roślinność w miejscu, w którym martwa tkanka spocznie. Jest całkowicie ślepy, widzi jedynie świat z perspektywy mrocznej rzeczywistości pełnej okropnych monstrów. Jest w kiepskim stanie fizycznym jak i psychicznym. Skazany na łaskę kierującej nim Śmierci.


O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot
Tytuł forum

To jest miejsce na reklamę tekstową for partnerskich.

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
deathcompany - intertrans - fleksrpg - dakarlogistics - ifilm